Nastał ranek. Zdziwiona Clarie (bo tak miała na imię matka Yukashee) weszła do pokoju synka. Spojrzała na "łóżko"...a go nie ma! Zapadł szał.
Ciemna wadera zaniosła Yukashee do pokoju,i wymazała mu pamięć- Teraz ja jestem Twoją nową matką. Masz robić,co chcę. Ja jestem Mori. - Mamusia! - Yuka rzucił się na szyję Mori. - Mój syneczek - powiedziała.
- Yukashee,wiesz co mnie uszczęśliwi?
- Co matulko?
- Jeżeli zaczniesz mi służyć,będziesz w domku pracował i przeżywał męczarnie
- Tak jest mamo.
Yuka zabrał się do roboty. Robił to z półgodziny. Niechcący coś mu nie wyszło. - Jak śmiesz coś źle robić?! - Mori wpadła w furię i wyładowała całą złość na Yukashee. Najpierw go biła batem,a potem wzięła go do pyska i gryzła! Co tam się działo było okropne! Biedny Yuka! Następnie przestawił coś. Mori wzięła go za skórę i dusiła - Masz się tego nauczyć,bo jak nie to zabiję Cię! - Tak,mamusiu! - biedak się przeraził. Wszystko szło mu dobrze,ale następnie wilczyca obgryzała mu skórę.
Biedak robił wszystko co Mori sobie zapragnęła. Dnia następnego okazało się,że Mori to dobra wilczyca. Oblizywała mu rany,które mu wczoraj zrobiła. Ale to nie trwało długo....
Ciąg dalszy nastąpi...
***
I jak się miał Yukashee? Przeczytacie to w następnej części!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz